Paulina przyznaje, że oblubieniec towarzyszy jej na każdym kroku. I to już od rana, czyli kilka minut po szóstej, kiedy po raz pierwszy otwiera brewiarz i odmawia jutrznię. Myśli o nim, kiedy tuż po modlitwie wchodzi do obory, doi krowy, karmi je, dogląda cielaków. Czuje, że oblubieniec jest blisko, kiedy w przerwach w obrządku wiezie rodziców albo potrzebujących sąsiadów do miasta, do lekarza, odbiera z przedszkola bratanice albo sprzedaje butelkowane przez siebie mleko. To ostatnie nie bardzo się opłaca, ale coś jej podpowiada, że karmiąc ludzi, zbliża ich do Boga. A oni czasem, kupując mleko, pytają, jak jej się żyje bez tradycyjnego męża. I zastanawiają się, czy nie jest zazdrosna o inne zaślubione Jezusowi siostry zakonne czy dziewice. Jedna z takich Bożych żon mieszka niedaleko, w tej samej parafii, jest katechetką. Spotykają się nie tylko, żeby się razem pomodlić, ale też porozmawiać ot, tak, o życiu.
– Nie jesteśmy o siebie zazdrosne – mów Paulina. – Dobrze jest spotkać inną oblubienicę i popatrzeć, jak sobie radzi w duchowym małżeństwie z Jezusem. A on woła do siebie kolejne kobiety – cztery lata temu do grona dziewic konsekrowanych w naszej diecezji łowickiej dołączyła Wiola, instruktorka terapii zajęciowej. Jej zaślubiny z Chrystusem przypadły na czas pandemii. Nie mogłyśmy być na miejscu, ale oglądałyśmy jej konsekrację przez internet. Dzięki temu wieść o jej szczęściu mogła dotrzeć do kolejnych osób, wybranych do czystości.
Verginetki. W Polsce przybywa dziewic konsekrowanych
Dziewic konsekrowanych w Polsce przybywa. Pierwszą zaślubioną Chrystusowi była lekarka psychiatra Józefa Szłykowicz. Jej obrzęd odbył się w 1975 r. Była pionierką, bo czystość świętowała cztery lata po przywróceniu przez papieża Pawła VI obrzędu konsekracji, wcześniej zawieszonego na kilka wieków. Drugą oblubienicą Chrystusa została teolożka z podkrakowskiej Skawiny Zofia Prochownik. Wyłączność Jezusowi przysięgała w 1991 r. Długo były tylko we dwie. Spotykały się na pielgrzymkach do Częstochowy i jako delegatki z Polski pojechały do Watykanu na światowy kongres dziewic. Z czasem dołączały do nich kolejne tzw. verginetki. W odnalezieniu powołania pomogły internet i kiełkujące serwisy społecznościowe, np. Nasza Klasa. W 2011 r. – jak podaje strona internetowa dziewic www.konsekrowane.org – verginetek było 18.
Dziś jest ich 437. W listopadzie dołączy do nich kolejna, mieszkanka Włocławka. Najwięcej, bo 58 oblubienic Chrystusa mieszka w diecezji krakowskiej. Tuż za nią plasuje się diecezja warszawska (42), podium zamyka łódzka (23). Z każdym rokiem przybywa też kandydatek do stanu dziewic. I są coraz młodsze. W 2019 r. średni wiek kandydatki wynosił 49 lat. Dziś o duchowe zaślubiny z Jezusem starają się już 20-latki. Najmłodsza z verginetek, mieszkająca w Opolu absolwentka psychologii Małgorzata Nocoń, ma 29 lat. O przyjęcie do ordo virginum, czyli stanu dziewic, starała się od 19. roku życia. Przez sześć lat – do obrzędu konsekracji – złożyła kilka tzw. czasowych zobowiązań do życia w czystości.
Wcześniej, jak wszystkie kandydatki, musiała załatwić kościelną papierologię, czyli dostarczyć biskupowi diecezjalnemu podanie, opinię księdza proboszcza, życiorys i świadectwo chrztu. Fakt, że była – w sensie fizycznym – dziewicą, ułatwił zadanie. Ostatni dokument dotyczący stanu dziewic, czyli wydana w 2018 r. watykańska instrukcja pt. “Obraz Kościoła Oblubienicy”, stwierdza, że do zaślubin z Jezusem nie mogą być dopuszczone rozwódki. Na straconej pozycji są również panie, które “publicznie lub otwarcie wykraczały przeciw cnocie czystości”. Do tej grupy należą nawrócone prostytutki i kobiety, które publicznie opowiadały – np. dając świadectwo nawrócenia – o swoim nieuporządkowanym życiu seksualnym. Konsekracja nie jest również dla osób, które żyły na kocią łapę, ale mogą się o nią starać kobiety, które doświadczyły przemocy seksualnej. Nie są już dziewicami, jednak do seksu doszło wbrew ich woli.
Pościć dla księdza
Paulina Kucińska, rolniczka z Ostrołęki, zna watykańską instrukcję. Wie, że jako verginetka musi być wierna ślubom złożonym przed 11 laty: zachować wstrzemięźliwość, modlić się i pracować dla Kościoła. Jak mówi, być czystą w świecie, który dziś czystość wyśmiewa. Dlatego codziennie, oprócz odmawiania porannej jutrzni i wieczornych nieszporów, jeździ do kościoła i przyjmuje komunię. Czasem razem z drugą dziewicą konsekrowaną pomagają gospodyni proboszcza. Bywa, że do parafii przyjeżdżają inni księża. Do stołu siada nawet kilkunastu duchownych. Trzeba im usłużyć, podać obiad, zebrać naczynia, pozmywać. Czasem trzeba też pomodlić się za nich albo w ich intencji pościć. Bywa, że verginetki zabierają do prania księże sutanny. Bywa też, że uważają wybranych duchownych, np. spowiedników, za swoich przełożonych. Pytają ich np., czy mogą zmienić kolor włosów, nosić biżuterię, zakładać do pracy spódnice przed kolano. Małgorzata Nocoń zwierzyła się “Gościowi Niedzielnemu”, że po rozmowie z biskupem zrezygnowała z noszenia koszulki z napisem “Sponsa Christi” (Oblubienica Chrystusa). Wątpliwości verginetek dotyczą też używania social mediów. Większość dziewic, które używają Facebooka, przy swoim nazwisku wpisuje OV, czyli skrót od ordo virginum. Niektóre z nich przy haśle związek zaznaczają: To skomplikowane. Niektóre przedstawiają się wręcz: Oblubienica Pana, ale mają wątpliwości, jak zachowywać się w kontaktach z mężczyznami. Watykańska instrukcja zaznacza tylko, że te relacje mają być zdrowe.
Kandydatki do stanu dziewic są coraz młodsze. W 2019 r. ich średni wiek wynosił 49 lat. Dziś o zaślubiny z Jezusem starają się już 20-latki
Paulina nie ma z tym problemu. Kilka lat przed zaślubinami chodziła na zabawy do okolicznych wiosek i przez jakiś czas spotykała się z chłopakiem. Zerwali, bo pojechała na rekolekcje i ostatecznie wybrała inną, Bożą miłość. Czasem spotyka tego chłopaka, dziś już męża i ojca. Zawsze przywitają się, wymienią kilka zdań, Paulina zapyta o żonę, dzieci. – Czy tęsknię za macierzyństwem? – zastanawia się. – Moja bratanica pyta mnie czasem: ciociu, kiedy ty urodzisz dzieci? Mówię, że nigdy, bo oddałam życie Bogu. No i mam swoje dzieci – duchowe. Prowadzę kółko różańcowe, przez kilka lat uczyłam religii i studiowałam teologię. Jednak jej nie skończyłam. Widać, to nie była moja droga: najlepiej spełniam się na gospodarstwie.
Paulina wie, że inne dziewice wyobrażają sobie Jezusa jako mężczyznę. Oblubieniec Pauliny pojawia się np. w kiełkującym zbożu albo przy narodzinach cielaka. Ostatnio poszła z mamą i bratową na grzyby. W tym roku pięknie obrodziły. – Mój małżonek jest właśnie w tym bogactwie – mówi.
Boże ambasadorki. Jak żyją dziewice konsekrowane
– Naszym zadaniem jest bycie ambasadorkami Jezusa, ale nie mamy pojęcia, jak o nim mówić świeckim. Na rekolekcjach, konferencjach czy pielgrzymkach kisimy się we własnym gronie – przyznaje dziewica konsekrowana z diecezji warszawskiej. – Pozornie mamy wolność, ale jesteśmy zależne od naszych pracodawców, a nimi są często instytucje kościelne.
Tak jest np. w diecezji łódzkiej, gdzie na 16 dziewic 10 należy do prowadzonej przez Fundację Mocni w Duchu wspólnoty o takiej samej nazwie. Mocni w Duchu prowadzą m.in. zespół muzyczny, szkołę, przedszkole, trzy duże kanały na YouTubie, wydawnictwo, świetlicę środowiskową i poradnię psychologiczną. Do niedawna szefową poradni była psycholożka, dziewica konsekrowana. Inna verginetka od lat prowadzi zespół muzyczny. Jej koleżanka jest odpowiedzialna za tzw. Dom Miłosierdzia i redaguje wydawany przez fundację dwumiesięcznik “Szum z Nieba”. Dwie dziewice pracują w szkole jako katechetki. Boże oblubienice pojawiają się również w teledyskach nagrywanych przez zespół Mocni w Duchu, zapewniają oprawę muzyczną podczas konsekracji dziewic i prowadzą kursy do bierzmowania. Kilka z nich wspólnie wynajmuje mieszkanie. W mediach – katolickich, bo na udzielanie wywiadów świeckim nie ma zgody ich opiekuna duchowego – opowiadają, że może i skromnie, ale dobrze im się żyje. Jedna z nich założyła ostatnio zbiórkę na zakup aparatu ortodontycznego. Uzbierała ponad 7 tys. zł, a zaplanowała 6 tys. Wpłacali – patrząc po wpisach – również księża.
– Niektóre z nas starają się szukać własnej drogi w okazywaniu miłości Jezusowi – mówi dziewica z diecezji warszawskiej. – Oblubienica spod Warszawy, nauczycielka wychowania przedszkolnego, odnalazła swoją drogę w pielgrzymowaniu. Przed konsekracją spakowała do plecaka kilka ubrań, karimatę, śpiwór i poszła na piechotę do Rzymu. Podróż zajęła jej rok. Po zaślubinach każde wakacje spędza na pielgrzymkach po Polsce.
Według watykańskiej instrukcji do zaślubin z Jezusem nie mogą być dopuszczone rozwódki ani panie, które “otwarcie wykraczały przeciw cnocie czystości”
Taki rodzaj towarzyszenia oblubieńcowi, jak mówi dziewica z diecezji warszawskiej, jest dopuszczalny. Gorzej, jeśli któraś sięgnie po niekonwencjonalne metody, np. zacznie dla Jezusa tańczyć. W ubiegłym roku na TikToku pojawił się filmik, w którym duchowny, znany w internecie jako “Ksiądz z osiedla”, tańczy z dziewicą konsekrowaną. Księdzu się upiekło. Dziewica miała nieprzyjemności.
Żyć w pustelni
– Wycofałam się z życia Kościoła – mówi Zofia Prochownik, jedna z dwóch pierwszych polskich verginetek, od 33 lat poślubiona Jezusowi. – Nie mam siły i zdrowia jeździć na pielgrzymki dziewic do Częstochowy. Nie zawsze udaje mi się dotrzeć na codzienną mszę do kościoła. Najlepiej czuję się w swojej pustelni, czyli na kawałku ziemi kupionej pod Skawiną jeszcze przez mojego ojca.
Tam, jak mówi Zofia, nic jej nie przeszkadza być sam na sam z oblubieńcem. Gorzej bywa w mieście, gdzie czasem oblubieniec się przed nią chowa. Tak się dzieje np., gdy ktoś krytycznie wypowie się na temat noszonego przez nią białego welonu i granatowego, wysłużonego habitu. Słyszy wtedy, że tylko zakonnice mogą się tak ubierać, a ona przecież jest tylko cywilem. I na dodatek starą panną, która na darmo nosi obrączkę. Kiedyś tłumaczyła, że jest Bożą mężatką, ale teraz czuje, że już nic nie musi. Żyje skromnie za niespełna dwa tysiące emerytury. Jako katechetka przepracowała w kościele ponad 30 lat, ale ksiądz nie płacił na nią składek. Pogodziła się z tym, nauczyła korzystać z darmowych obiadów i pomocy świeckich. Przez laty pomagała jej siostrzenica, ale wyprowadziła się do Krakowa, do syna. Teraz pomagają jej sąsiedzi z bloku. Jeden z sąsiadów nosi jej ciężkie torby z zakupami. Mówi mu: Szczęść Boże i Bóg zapłać, ale on nie odpowiada. Nie oburza jej to, pewnie ma swoje powody. Nikogo nie osądza. Przez laty utrzymywała kontakt z pierwszą Bożą oblubienicą, Józefą Szłykowicz. Ostatnio jednak ich drogi się rozeszły. Józefa przeprowadziła się do siostry, do Częstochowy. Zaangażowała się w obronę życia poczętego. Proponowała, żeby i ona przeniosła się do Częstochowy, ale Zofia chce dożyć swoich lat w Skawinie, koło swojej pustelni.
Paulina Kucińska też nie wyobraża sobie życia poza wsią. Oblubieniec jest tu tuż obok, na wyciągnięcie ręki.