Jak dodaje, “to nie przypadek, ale metoda Macierewicza, żeby trudno było się w tym wszystkim odnaleźć”.
Pierwsze dwa-trzy miesiące to było gromadzenie i porządkowanie materiałów pozostawionych przez podkomisję. Zespołowi szefuje płk pil. Leszek Błach. – Eksperci przeanalizowali 180 tys. stron różnego rodzaju dokumentów i pięć terabajtów danych zgromadzonych na serwerach podkomisji – słyszymy od osoby zaangażowanej w te prace.
Fakty i dowody
– Zespół pracował przez dziewięć miesięcy. Raport będzie zawierał tezy i dowody. Wszystko zaprezentujemy publicznie. Uważam, że to jedno z najważniejszych zadań państwa polskiego, aby sprawa podkomisji i samego Macierewicza została rozliczona do spodu. W raporcie będą fakty i dowody, czyli zupełnie odwrotnie niż w raportach Macierewicza. A potem to już prokuratura będzie decydować o stawianiu zarzutów. Wspólnie z zespołem specjalistów rozliczymy Macierewicza. Do końca. I raz na zawsze – mówi wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk (PO).
Agata Kaczyńska, prawniczka związana z lotnictwem, która zasiadała w komisji Millera, badającej katastrofę smoleńską w latach 2010-2011, mówi “Newsweekowi”: – Czy można czuć satysfakcję z tego, że państwo stwierdza, że ludzie z podkomisji na czele z Antonim Macierewiczem nie powinni badać katastrofy? I że robili to po amatorsku i w celach politycznych? Nie, nie mam żadnej satysfakcji.
W ślad za raportem MON mają się pojawić zawiadomienia do prokuratury. Na pewno będą dotyczyć Macierewicza, a być może też jego następcy w fotelu szefa MON Mariusza Błaszczaka. Dlaczego? On bowiem co roku na nowo powoływał podkomisję, choć część jej członków alarmowała, że to folwark Macierewicza. Błaszczak nic z tym nie robił.
Chaos i naciski
Podkomisja miała siedzibę najpierw przy ul. Klonowej (tuż obok Belwederu i ambasady Rosji), a potem na ul. Kolskiej. Osoba bliska zespołowi prześwietlającemu podkomisję mówi, że zwrócili się o materiały do wszystkich biur podległych MON. I tak na przykład kilkadziesiąt kopert zostało odnalezionych w Wojskowym Biurze Historycznym, którym kierował Sławomir Cenckiewicz. Część była zalakowana. W większości były to zdania odrębne członków podkomisji do raportu końcowego.
Jak słyszymy, w podkomisji były różne obiegi dokumentów, drugi i nawet trzeci. Także stąd brał się chaos. Potwierdzają to byli członkowie podkomisji.
Marek Dąbrowski, były członek podkomisji, zwaśniony z Macierewiczem, mówi “Newsweekowi”: – Macierewicz był chaotyczny, ale jednocześnie nakierowany na jeden cel, jakim było przeforsowanie narracji o wybuchach bomb na pokładzie tupolewa, gdy ten rzekomo leciał wysoko nad drzewami. Przewodniczący ignorował wysyłane do niego pisma i blokował te wątki badawcze, które nie zgadzały się z jego wizją przyczyn katastrofy. Stosował też pozaprawne formy nacisku, jak choćby wstrzymywanie wypłat za wykonaną pracę, cofanie przepustek członkom podkomisji do jej siedziby.
Dąbrowski składał zdanie odrębne do raportu końcowego podkomisji, ale Macierewicz je ignorował. Zbuntowani przeciwko przewodniczącemu członkowie – Wiesław Chrzanowski, Kazimierz Grono i Marek Dąbrowski – wydali w końcu książkę “W innym świecie. Za kulisami Podkomisji Smoleńskiej”.
W ostatnich dniach TVN24 opublikował rozmowę z brytyjskim ekspertem Chrisem Protheroe, u którego Macierewicz zamówił raport o Smoleńsku. Gdy Brytyjczyk we wnioskach wykluczył zamach, Macierewicz próbował wymusić na nim zmiany w jego raporcie, ażeby potwierdzał on tezę zamachową. Takich przypadków może być więcej.
– To była metoda Macierewicza. Zawierał z ludźmi takie umowy, żeby nikt nie odważył się mówić i żeby trudno było ujawnić materiały. Chris Protheroe odważył się mówić, ale do tej pory bał się, że będą go pozywać do sądu – mówi człowiek zaangażowany w tworzenie raportu w MON.
Eksperci przeanalizowali 180 tys. stron dokumentów i pięć terabajtów danych zgromadzonych na serwerach podkomisji smoleńskiej
Śledztwo i kary
MON jeszcze przed publikacją całego raportu wysłało do prokuratury dwa doniesienia na Macierewicza.
Pierwsze: że utrudniał śledztwo prokuraturze – tej jeszcze pod wodzą Zbigniewa Ziobry – a jego podkomisja zniszczyła dowody, fragmenty wraku Tu-154M. Według MON były to co najmniej 23 przedmioty, dostęp do nich miało kilkadziesiąt osób z podkomisji i jej współpracownicy. Śledczy będą musieli odtworzyć całą drogę każdego fragmentu Tu-154M.
Drugie: że podkomisja wyrządziła szkody o wielkich rozmiarach, bo uszkodziła bliźniaczego tupolewa (nr 102).
Za zniszczenie mienia o znacznej wartości grozi do 10 lat więzienia.
Za utrudnienie śledztwa – do 5 lat.
Roman Giertych, poseł KO: – Macierewicz używał podkomisji do lansowania bzdur o zamachu. W polskim prawie nie jest to karalne, ale zniszczenie dowodów, uszkodzenie samolotu i wydawanie milionów na bezsensowne działania – już tak. To są ciężkie zarzuty. Nie jestem sądem, by podpowiadać wymiar kary dla niego, ale jestem przekonany, że powinien ponieść odpowiedzialność karną. Surową.
Chciałem poprosić o komentarz samego Antoniego Macierewicza. Miło się przywitał i równie miło pożegnał. Nie chciał rozmawiać z – jak stwierdził – “rosyjskim” tytułem.
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar mówi “Newsweekowi”: – Sprawa jest bardzo ważna z punktu widzenia rzetelności życia publicznego. Trzeba ją szybko wyjaśnić.
Jak dodaje Bodnar, prokuratura “intensywnie prowadzi działania w śledztwie w sprawie utraty dowodów przez podkomisję”. – Ta sprawa jest zaległa, bo już były prokurator krajowy Dariusz Barski chciał od Antoniego Macierewicza odzyskać fragmenty rozbitego samolotu, ale nie zdecydował się na podjęcie intensywnych działań śledczych. Teraz sprawę prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie – mówi minister.
Zagubieniem dowodów przez podkomisję Macierewicza śledczy w osobnym wątku zajmują się od grudnia 2023 r. A potem MON dosłało swoje doniesienie.
– Postępowania toczą się na razie w sprawie. Trwa gromadzenie dokumentacji. Antoni Macierewicz nie był póki co przesłuchiwany. Przesłuchani zostali tylko pracownicy Wojskowej Akademii Technicznej, w których posiadaniu były utracone dowody – mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba. Czołowi eksperci Macierewicza – Wiesław Binienda, Kazimierz Nowaczyk i Wacław Berczyński – też nie byli jeszcze przesłuchiwani. Tempo śledztwa nie wskazuje na to, by było ono priorytetowe.
Łatwiej jest z postępowaniem w sprawie uszkodzenia bliźniaczego samolotu Tu-154M. – Widocznych było dużo uszkodzeń tej maszyny – mówi Skiba.
Wedle naszych informacji będą kolejne zawiadomienia MON na Macierewicza. Do śledczych najpewniej spłyną też zawiadomienia w sprawie nieprawidłowości przy wydawaniu pieniędzy podkomisji, a także niefrasobliwego posługiwania się materiałami niejawnymi.
– Sprawy polityków powinny mieć charakter priorytetowy. Każdy ma bowiem prawo do szybkiego uniewinnienia – uważa Roman Giertych. – Na miejscu Antoniego Macierewicza bardzo bym chciał, żeby prokuratura szybko złożyła wniosek o areszt dla niego. Dzięki temu miałby okazję przed sądem udowodnić brak uprawdopodobnienia przestępstwa. Na jego miejscu marzyłbym o tym.
W serwisie społecznościowym X na prowokację jednego z użytkowników, że będzie siedział, Macierewicz odpowiedział emotikoną: żółtym bananem.
Miliony i kłamstwa
Likwidacja podkomisji Macierewicza była jedną z pierwszych decyzji nowego szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza (PSL). Jakie były efekty jej działania? Kilka raportów cząstkowych, wiele tez zamachowych, okłamane i rozczarowane rodziny.
Była europosłanka Beata Gosiewska, która w Smoleńsku straciła męża (wicepremiera Przemysława Gosiewskiego), wprost mówiła, że “dzięki katastrofie smoleńskiej Macierewicz jedynie rozwinął swoją karierę polityczną”. Podkomisja przygotowała raport końcowy i w kwietniu 2023 r. złożyła zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz morderstwa pozostałych 95 osób podróżujących Tu-154M.
Po drodze podkomisja opublikowała zdjęcia okaleczonego ciała Lecha Kaczyńskiego. Członkowie rodzin pielgrzymowali do Jarosława Kaczyńskiego z prośbą, by coś zrobił z Macierewiczem. A szef podkomisji zarzucał rodzinom, które mu się sprzeciwiały, że działają w interesie Kremla. Na prace podkomisji poszło, wedle informacji podanej przez Władysława Kosiniaka-Kamysza, co najmniej 36 mln zł – ta kwota może być nawet wyższa, będzie podana w raporcie MON.
Ofiary i pięści
“Będziesz siedział!” – skandowali członkowie nieformalnej Lotnej Brygady Opozycji do Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego 10 września w czasie kolejnej miesięcznicy na placu Piłsudskiego w Warszawie. Prezes PiS wymierzył jednemu z nich dwa ciosy pięścią w twarz. Lekkie, ale wystarczające, aby aktywista LBO chciał go pozwać do sądu o naruszenie nietykalności cielesnej.
Ta miesięcznica była największa i najgłośniejsza od paru lat. Tak ją na Nowogrodzkiej zaplanowano. Centrala zadbała wcześniej, aby frekwencja była duża.
Cel: pokazać, że przeciwko PiS są barbarzyńcy, którzy nie szanują pamięci o ofiarach. I drugi: rozgrzać na nowo temat smoleńska, bliski żelaznemu elektoratowi PiS, by zaczął wpłacać pieniądze na partię. PiS bowiem straciło część, a zaraz straci może już całość, pieniędzy z subwencji z budżetu państwa.
Na dzień przed miesięcznicą zwołano posiedzenie klubu PiS, by posłowie musieli się zjechać do Warszawy i byli na miejscu. Spotkanie klubu było kompletnie jałowe, co przyznają sami jego uczestnicy, ale posłów pod pomnikiem następnego dnia było więcej niż zwykle. Jarosław Kaczyński pojawił się w otoczeniu trzech osób, które straciły bliskich w katastrofie: posłanki PiS Małgorzaty Wassermann (straciła ojca), senator PiS Alicji Zając (straciła męża) i posła PiS Jacka Świata (stracił żonę).
Prezes deklarował, że staje w obronie godności ofiar Smoleńska przed Lotną Brygadą Opozycji (oni wspinają się na pomniki smoleńskie i składają wieńce z napisem oskarżającym Lecha Kaczyńskiego o to, jakoby doprowadził do katastrofy), ale dodawał też, że to był zamach. – Zginęli w trakcie tego zbrodniczego zamachu, tego dzieła Putina i jego polskich sojuszników – mówił. Rodziny, choć związane z PiS, ani słowem nie wspomniały o zamachu. Macierewicz nie zabierał głosu.
Poseł PiS: – Macierewicz? Na szczęście jest trochę schowany. Wszystko, co związane z jego podkomisją, jest dla nas problemem.
Prezes najpierw złożył wieniec i odjechał. Ale potem wrócił pod pomnik i zaczęła się szarpanina z Lotną Brygadą. Centrala PiS rozsyłała SMS-y do posłów, by wracali pod pomnik z odsieczą.
– To już nawet nie jest niepoważne. To jest szaleństwo – łapie się za głowę jeden z posłów PiS, gdy mówi o tej sytuacji. Politycy partii – poza wąskim gronem – nie chcieli pełnić dyżurów pod pomnikiem smoleńskim, choć Kaczyński tego żądał. Rozmówca z PiS: – Śmieszne były te dyżury przy pomniku. Nie można odmawiać zbyt często, więc trzeba było się tam pojawić.
Ale akurat Macierewicz nigdy nie odmawia. Poseł PiS: – Macierewicz pod pomnikiem bryluje. Robi sobie zdjęcia z sympatykami, a z tą Lotną Brygadą chce robić zadymy. To, jak dąży do konfrontacji z nimi, to jest nawet zabawne.
– Jeżeli nie będziemy się uczyć na błędach i śmierci ofiar katastrofy, to może doprowadzić do kolejnej tragedii – mówi już bardzo poważnie prawniczka Agata Kaczyńska. – Chyba mogę pokusić się o stwierdzenie, że Macierewicz swoimi teoriami zamachowymi i nieodpowiedzialnymi działaniami wokół badania zdarzeń lotniczych może w konsekwencji doprowadzić do kolejnego Smoleńska – dodaje.
Jednak jak ujawnił “Newsweek”, do Prokuratury Krajowej wpłynęła już z USA kompleksowa opinia międzynarodowego zespołu biegłych, powołanych – co ważne – jeszcze za rządów PiS w 2019 r. Opinia ta, jak można się spodziewać, podważy wersję zamachową lansowaną przez Macierewicza. Będzie podstawą do zamknięcia śledztwa i być może ostatecznego pogrzebania “zamachu nad Smoleńskiem”.