To już drugi polski serial dokumentalny Maksa, który możemy oglądać na platformie. Pierwszym był „Król Zanzibaru” (naszą recenzję znajdziecie tutaj). Dokument „Łowcy skór” składa się z czterech odcinków, w których twórcy (m.in. Tomasz Patora, czyli współautor – wraz z Marcinem Stelmasiakiem – reportażu „Łowcy skór”, opublikowanego na łamach „Gazety Wyborczej” 22 stycznia 2002 roku) nie tylko opowiadają o tym, jak wyglądało życie mieszkańców Łodzi na przełomie wieków, ale i rozmawiają z ówczesnymi pracownikami pogotowia, właścicielami zakładów pogrzebowych i rodzinami ofiar ówczesnego procederu.
W sercu Łodzi
Serial skupia się na kilku wątkach. Pierwszy z nich to ukazanie problemów Łodzi. Ta w czasach rodzącego się kapitalizmu pozbawiła ludzi zatrudnienia i sprawiła, że bezrobocie stało się gigantycznym problemem. Dotyczyło to przede wszystkim osób zatrudnianych w zakładach włókienniczych. Dziennikarze mówią wprost o tym, że kobiety utrzymujące rodziny, gdy straciły pracę we włókiennictwie, częstokroć z desperacji decydowały się na świadczenie usług seksualnych. I nie miało to nic wspólnego z ich wyborem, a z koniecznością życiową i brakiem perspektyw. Warto o tym pamiętać, w czasach panującej dzisiaj narracji o sex workingu jako świadomej ścieżce kariery.
Z dokumentu dowiadujemy się tego, o czym mówi także serial fabularny Canal+ pt. „Minuta ciszy”, czyli że zakład pogrzebowy może otworzyć każdy, wystarczy zainaugurować jednoosobową działalność gospodarczą. Wynika to z przestarzałej ustawy, która nie reguluje, kto może prowadzić tego rodzaju działalność i nie stawia właścicielom żadnych wymagań. W latach 90. w Łodzi powstało wiele takich zakładów, największy prowadził Witold Skrzydlewski. Biznesmen z czasem był w otwartym konflikcie z mniejszymi zakładami, a ich spór w pewnym momencie stał się rozgrywką gangsterską, jaką znamy z amerykańskim filmów. Oglądając dokument „Łowcy skór” trudno wręcz uwierzyć, jak fatalnie działało państwo polskie, dopuszczając rozwój tak patologicznych struktur. Wymiana usług na styku pogotowie i zakłady pogrzebowe, jak „Czarna róża”, czy „Styks” z czasem przybrała na sile i zaczęła przypominać wymuszenia i haracze (opłata za każdą „skórę”).
W karetce pogotowia
Twórcy przedstawiają także dramaty konkretnych rodzin. Te bardziej dociekliwe zadawały pytania i chciały poznać dokładne okoliczności śmierci swoich bliskich. Oglądamy także relacje z sali sądowej, gdzie przesłuchiwani byli członkowie zespołów ratownictwa medycznego odpowiedzialni za zgony pacjentów. Dowiadujemy się, że w latach 90. żeby zostać kierowcą pogotowia ratunkowego, albo sanitariuszem, niepotrzebne było żadne wykształcenie. Można było być krawcem, ale pracownikiem zakładu włókienniczego i następnego dnia zacząć pracę w służbie zdrowia.
Dokument zrealizowany jest w klasycznej formie „gadających głów”. Każdy z rozmówców rozwija własną narrację, często one się nawzajem uzupełniają. Wiele wątków wyjaśnia Tomasz Patora, lekarze-sygnaliści z łódzkiego pogotowia, a także właściciele zakładów pogrzebowych, biorący udział w procederze. Niektórzy pokazują swoją twarz, wizerunki innych rozmówców są zanonimizowane.
Kim byli łowcy skór?
Wnioski, jakie płyną z dokumentu, są przerażające. Polska początku wieku była krajem niezapewniającym bezpieczeństwa pacjentom, dającym przyzwolenie na rozwijanie szarej strefy, kwitnącej patologii w służbie zdrowia i łapówkarstwa na niespotykaną wręcz skalę.
Przebitki z sali rozpraw pokazują, że czasem zarówno skład sędziowski, jak i oskarżyciel nie rozumieją bezprecedensowego bestialstwa cechującego poczynania przesłuchiwanych sanitariuszy, którzy „rządzili” w karetkach pogotowia. Wspominane są przypadki, gdy sanitariusze, posługując się pieczątkami nieobecnych lekarzy, sami stwierdzali zgon pacjenta w ambulansie.
Pojawiły się głosy, że dokument powstał dwadzieścia lat za późno. Ważne jednak, aby pokazać, jak łatwo można było stworzyć sprawnie działający proceder, mimo że wiedza o nim obejmowała coraz szersze grono osób, docierała do najważniejszych – z perspektywy pożytku publicznego – instytucji państwowych.
Serial w reżyserii Aleksandry Potoczek, stworzony m.in. z Tomaszem Patorą i Tomaszem Karpińskim, rezygnuje z patosu i emocji na rzecz chłodnej analizy materiału dowodowego i relacji świadków. Rzecz warta uwagi nie tylko dla pamiętających „tamte czasy”.
Serial „Łowcy skór” zadebiutował na platformie Max. Całość liczy cztery odcinki. Obecnie na platformie dostępne są dwa pierwsze.