ylliX - Online Advertising Network
Nasi przodkowie wierzyli, że w Zaduszki zaciera się granica między światami: żywych i umarłych. Zbłąkane dusze, które wracały do naszego świata, należało odpowiednio traktować, żeby zyskać ich przychylność. Dlatego przygotowywano potrawy nie tylko dla żyjących, ale też dla tych, którzy odeszli.

Zaduszkowe menu. Jedzenie miało obłaskawiać i pomagać zmarłym


Nasi przodkowie wierzyli, że w Zaduszki zaciera się granica między światami: żywych i umarłych. Zbłąkane dusze, które wracały do naszego świata, należało odpowiednio traktować, żeby zyskać ich przychylność. Dlatego przygotowywano potrawy nie tylko dla żyjących, ale też dla tych, którzy odeszli.

Jednym z ważniejszych składników takich potraw był mak – mówi w rozmowie z RMF FM Małgorzata Kunecka, kustoszka w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie.

To symbol śmierci i snu, który pojawia się już w mitologii. Zdarzało się, że ziarna maku były wsypywane do kieszeni zmarłego przed pogrzebem. Drugim składnikiem był miód, a trzecim pszenica, a więc do głowy od razu przychodzi kutia, która ma właśnie takie symboliczne znaczenie – dodaje.

Makiem posypywano też pieczywo, wypiekane specjalnie na tę okazję.

Pojawiały się też jajka, które dziś kojarzą się z Wielkanocą, ale mają symbolikę związaną z odrodzeniem, z nowym życiem, co też bardzo wpisuje się właśnie w tradycję zaduszną – tłumaczy Małgorzata Kunecka.

To jest czas, kiedy dusze powracają na Ziemię i z jednej strony ludzie starali się zapewnić sobie ich przychylność, a z drugiej – wstawiali się w ich intencji, modlili, żeby tym duszom zapewnić jak najlepsze życie po życiu. Dlatego w tych potrawach pojawiały się symboliczne składniki, ale nie mogło być w nich soli. I nigdy nie zawierały mięsa – wyjaśnia muzealnik.

Wierzono, że duchy mogą się obrazić i zaszkodzić, dlatego obłaskawiano je, także jedzeniem. Potrawy, które wówczas szykowano, pozostały do dziś. To przede wszystkim słodycze.

W Warszawie to pańska skórka, Kraków ma turecki miodek, zwany też trupim miodkiem, sprzedawany przy cmentarzach – opowiada RMF FM kustoszka. Poznań ma ciastka nazywane rurami, a Lubelszczyzna szczypki. Kiedyś przygotowywano też pieczywo, które rozdawano tzw. dziadom kościelnym, którzy pod cmentarzami, pod kościołami w zamian za poczęstunek obiecywali modlitwę w intencji zmarłych.

Potrawy przygotowywane dla zmarłych zanoszono m.in. na cmentarz. Zostawiano tam też napitek, głównie alkohol, który wlewano w ziemię, gdzie był usypany nagrobek. W domach zostawiano jedzenie dla dusz na stole.

Ale w innej formie, czyli pieczywo podawano pokruszone, a nie pokrojone, bo wierzono, że ostre narzędzia mogą być niebezpieczne dla duchów – tłumaczy rozmówczyni RMF FM.

Starano się też unikać takich zachowań, które mogłyby je przestraszyć, albo skaleczyć. Dlatego unikano wylewania wody, bo można było oblać duszę i tym samym ją obrazić. A obrażona mogła zaszkodzić mieszkańcom takiego domu. Starano się też nie rąbać drewna, nie wykonywać żadnych prac związanych z ostrymi narzędziami, chociażby szycia. Wierzono, że można taką duszę przyszyć niechcący, na przykład do odzieży, a ona będzie później towarzyszyć tej osobie – dopowiada.





Source link

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *