— Jeśli wybuchnie wojna, Republika Korei [ROK] zostanie wymazana z mapy. Ponieważ chce wojny, jesteśmy gotowi położyć kres jej istnieniu — oświadczyła KCNA, podkreślając gotowość Północy do konfliktu zbrojnego w przypadku eskalacji napięć.
Pjongjang przedstawił ten masowy dobrowolny pobór jako pokaz jedności narodowej, napędzany chęcią obrony kraju i odwetu za to, co określa jako wrogie działania Korei Południowej.
Młodzież sprzeciwia się “maniakom konfrontacji”
KCNA przedstawiła ochotników jako motywowanych chęcią “ukarania szumowin, które popełniły ohydną zbrodnię” i “pogrążenia wroga w otchłani ruiny”. Raport podkreślał zapał rekrutów, przedstawiając ich decyzję jako część szerszego zaangażowania w obronę północnokoreańskiego systemu komunistycznego.
— Młodzież i studenci w całym kraju podpisywali petycje o wstąpienie lub ponowne wstąpienie do armii, zobowiązując się do polowania na maniaków konfrontacji i przestępców — dodała KCNA.
Korea Północna twierdzi, że incydent z dronem stanowi bezpośrednie naruszenie jej integralności terytorialnej. Kim Yo Jong, wpływowa siostra północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Una, wystosowała surowe ostrzeżenie do Seulu.
— Jeśli te prowokacje się powtórzą, konsekwencje będą straszne — powiedziała, dodając, że istnieją “wyraźne dowody” łączące wojsko Korei Południowej z domniemanymi lotami dronów, nazywając ich “wojskowymi gangsterami”.
Takie mobilizacje na dużą skalę nie są nowością w Korei Północnej, która często zgłasza masowe dobrowolne pobory w okresach wzmożonego napięcia. Na przykład w 2017 r. państwowe media twierdziły, że prawie 3,5 mln osób zgłosiło się na ochotnika do wojska w odpowiedzi na presję USA na Pjongjang.
Spekuluje się, że drony mogły być obsługiwane przez aktywistów, którzy wcześniej wysyłali podobne materiały na Północ za pomocą balonów.
Tekst opublikowany w amerykańskim “Newsweeku”. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji “Newsweek Polska”