W czwartek 24 listopada 1994 roku w hali widowiskowej Stoczni Gdańskiej wybuchł pożar, w wyniku którego życie straciło siedem osób, a ponad 300 zostało poparzonych. “Lekarze, służby ratunkowe – to byli bohaterowie” – mówi Anna Golędzinowska, radna miasta Gdańska, która jako uczennica doznała oparzeń podczas pożaru.
Przed Pomnikiem Ofiar Pożaru, fragmentem muru stoczni, który stał się nieodzownym elementem pamięci o tamtej tragedii, spotkali się dziś świadkowie tych dramatycznych wydarzeń. Była chwila ciszy, moment na złożenie róż i rozmowę.
Na pomniku widnieje napis: “Życie choć piękne, tak kruche jest. Zrozumiał ten, kto otarł się o śmierć”, będący cytatem z piosenki gdańskiego zespołu, który został napisany po pożarze.
Wśród zgromadzonych znaleźli się ci, których życie na zawsze zmienił tamten dzień. Pan Piotr, uczestnik tragicznych wydarzeń, podkreślił wagę pamięci.
Takich rzeczy się nie zapomina i ciężko jest zapomnieć. Zawsze to będzie siedziało w nas. Wydaje mi się, że po prostu trzeba odwiedzić to miejsce raz w roku przynajmniej. Pamiętać o kolegach, koleżankach, uczcić ich pamięć – mówił reporterowi RMF FM pan Piotr.
Ogień wybuchł na drewnianych trybunach, gdy zespół Golden Life zszedł już ze sceny, a fani czekali na transmisję z rozdania nagród MTV. Ogień próbowała zgasić ochrona, ale zaczął się szybko rozprzestrzeniać – zajęła się kurtyna i pożar objął sufitu.
Po tym, jak zgasło światło, wybuchła panika. Wszyscy rzucili się do jedynego znanego im wyjścia z hali, które nie było w pełni drożne. W sumie w hali było dwa tysiące osób, głównie uczniowie. Dla wielu z nich młodość, dorastanie i codzienność zmieniła się na zawsze.
Wspomnienia na szczęście nie są tak wyraźne i nie tak żywe, jak zaraz po wypadku. Na początku te rocznice to były dość trudny moment. Teraz spotykam się tutaj z ludźmi, których poznałam, z moimi przyjaciółmi, których poznałam w szpitalach, na rehabilitacji. I przychodzę tutaj bardziej z poczuciem wdzięczności, z wdzięczności za tę całą pomoc, którą uzyskałam. Lekarze, służby ratunkowe – to byli bohaterowie. Ogromna solidarność, ogromne współczucie, pomoc, wsparcie ludzi z całej Polski – opowiada Anna Golędzinowska, radna Gdańska, która jako uczennica doznała oparzeń podczas pożaru. Głębokie słowa wdzięczności skierowała równie do osób, które wsparły ją i innych poszkodowanych w trudnych chwilach.
Przynosili nam kanapki, jakieś przekąski. Dodawali otuchy rozmową – ludzie, którzy nie byli naszą rodziną. Chciałabym bardzo serdecznie pozdrowić tych, którzy przychodzili do nas do szpitala w Siemianowicach – dodaje Golędzinowska.
Część osób poszkodowanych w pożarze przetransportowano do szpitala oparzeniowego w Siemianowicach Śląskich.
Biegli stwierdzili, że przyczyną pożaru było podpalenie. Sprawcy lub sprawców nie poznano do dziś.